„Akcje dobrych uczynków” (1945-1949)
Harcerze zawsze nieśli chętną pomoc bliźnim, społeczeństwu, Ojczyźnie, szczególnie w tych pierwszych latach naszego powrotu na Ziemie Zachodnie. Nie były to owe indywidualne, obowiązkowe dobre uczynki, ale zorganizowane wielkie akcje w ramach „Służby Polsce”. Hufiec harcerski obozował w Mysłakowicach, później w Drogini, pomagając przy żniwach i opiekując się dziećmi. Harcerze rozbijali namioty w Paczkowie, później w Jordanowie na Skalnym Podhalu. Tu i tam pomagali w odgruzowywaniu miast, pracując także w lesie i na polu. Ba zawarliśmy nawet umowę z prezydentem miasta Olsztyna, że hufiec nasz rozbije namioty nad rzeczką Wadangiem i uporządkuje wielki, miejski park o powierzchni kilkudziesięciu hektarów. Niestety na Mazurach wybuchła epidemia i musieliśmy rozbić namioty w Paczkowie. Dziś przechodząc pięknym deptakiem w parku Wiosny Ludów, nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dawniej był tam staw. W jego zasypywaniu znaczny udział wzięli harcerki i harcerze, dowożąc wagonetkami gruz z sąsiedniej ulicy Marchlewskiego.
Gdy piękny gmach w Gorzowie dzisiejszej Akademii Wychowania Fizycznego został opuszczony przez szpital radziecki, na ocalałe resztki wyposażenia rzucili się szabrownicy. To IV Wodna Drużyna Harcerska rozbiła namiot na boisku i przez parę dni gmach ochraniała, aż go Liceum Ogólnokształcące wzięło w posiadanie.
Pamiętna jest akcja zbiórki darów dla powodzian. Harcerze podzielili miasto na rejony, przy współdziałaniu „Samopomocy Chłopskiej” zgromadzili parę ciężarówek i ruszyli do akcji. Plon był obfity, zarówno w sprzęcie, żywności, odzieży czy też gotówce. Nie zachowała się kronika z owych czasów i trudno mi przytoczyć liczby. Jeszcze niedawno opowiadał mi jeden z ówczesnych harcerzy – Drużyna nasza szła z Małyszyna do Chruścika. W poprzek drogi leżało powalone drzewo. Wozy je omijały, zataczając wielki łuk obsianym polem. Obeszliśmy i my. Śpiew umilkł i nastąpił refleks. Drużyna stój! Czterdzieści rąk ujęło ogromny pień i usunęło na pobocze. Znowu wozy potoczyły się ubitą drogą.
Później akcja dobrych uczynków nieco przygasła. Gazety nie doceniały jej i krytykowały, że „Akcja dobrych uczynków nie zbawi Polski”. To prawda, ale zaniechanie jej rodzi znieczulicę. Dzisiaj zasobni w doświadczenie i bogaty sprzęt możemy pozwolić na akcje większe, ale wówczas dysponowaliśmy tylko rękami.
Autor: hm. Witold Karpyza ur. 28 sierpnia 1913 roku – zm. 3 marca 2009 roku. Harcerz, instruktor, pisarz, kronikarz, gawędziarz, rysownik, nauczyciel, komendant Gorzowskiego Hufca. Odznaczony: Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem za zasługi dla ZHP.
„Mój pierwszy obóz” (lipiec 1947)
Już wiem, że jadę na obóz harcerski do Ustronia Morskiego. Pierwszy raz bez Rodziców i Brata. Co to będzie, jak sobie poradzę? Różne myśli krążyły po głowie, bałam się, ale możliwość przeżycia Wielkiej Przygody dodawała mi odwagi. Od czego zacząć? Mundur mam, plecak wojskowy różnymi drogami załatwił mi Tatuś. Był mały, ale ładny. Kolor khaki, ze skóry na zewnętrznej stronie. Brakowało mi tylko finki i menażki. I znów inicjatywa Taty pomogła. Mam wszystko! Zbiórka. Odjazd pociągiem towarowym. Kręcą się łzy, ale niewiadome jest silniejsze. Jedziemy, miejsce docelowe – Ustronie Morskie.
Wita nas morze, las, szum morza i drzew zagłuszył wszystko. Jesteśmy na miejscu. Druhny starsze mieszkały w namiotach, młodsze do których i ja się zaliczałam, mieszkały w domu. Naszą komendantką była Helena Jarczyńska, a oboźną niezapomniana, wspaniała Krystyna Hulpowska. Co mi najbardziej utkwiło w pamięci z tego obozu? Pierwsza warta. Strach miał tak wielkie oczy, że najmniejszy poszum drzew doprowadzał nas do paniki. Czekałyśmy brzasku, przyszedł, a nam wróciła odwaga.
Drugie niezatarte wspomnienie to udział w polowej mszy świętej, odprawianej przez niezapomnianego księdza Gocyłę. Ołtarz, prawie że na wydmie, zastępy ustawione w kształcie promieni słonecznych i cicha modlitwa pod gołym niebem. To trzeba było widzieć i przeżyć, aby tego nie zapomnieć.
I trzecie niezatarte wspomnienie, przyrzeczenie harcerskie. Bieg patrolowy, węzły, pierwsza pomoc, wiedza harcerska, prawo, przyrzeczenie-przeszłyśmy pomyślnie. Wyznaczono termin, czekałyśmy w wielkim napięciu, a w tym dniu dostałyśmy wolne i udałyśmy się do miasta. Najpierw fotograf, małe zakupy, rozmowy z druhnami z innych obozów. Wyznaczony czas tak szybko minął, że do obozu biegłyśmy jak szalone. Kiedy zatrzymałyśmy się przed obozem miny miałyśmy niewyraźne, spóźniłyśmy się. Czekała nas kara.l Oblicze komendantki było groźne- szorowanie garow po zupie, to jakoś przęknęłyśmy, ale słowa, że nie będziemy składać przyrzeczenia dobiły nas. Nosy na kwintę, płacz i wielki wstyd. Wstawiła się za nami nasza ukochana oboźna i wieczorem przy ognisku głośnym echem las niósł składane przez nas przyrzeczenia. Po wielu latach wróciłam do Ustronia. Miejsca obozowania nie znalazłam, gdyż zabrało je morze. Nie zabrało jednak wspomnień. Ustronie zawsze będzie mi się kojarzyło z moim pierwszym obozem, gdzie „zaraziłam się” bakcylem obozowania, który przetrwał we mnie do dziś. A przecież to już trwa prawie 60 lat. (tekst pisany w 1996)
Autor: hm. Barbara Golis
„Wszystko co nasze Polsce oddamy” – 50-lecie Hufca (1946- 1996)
Słowa harcerskiego hymnu śpiewanego jak Polska długa i szeroka towarzyszyły nam mimo różnych historycznych zawirowań. Zawsze nas łączyły w harcerskim kręgu, przy wspólnym ognisku. Były one obecne na uroczystych zbiórkach, obozach, zimowiskach. Słowa te pozwalały na ciche, indywidualne przeżywanie tego, co było ważne w zastępie, drużynie, szczepie, czy wreszcie w hufcu. Słowa te wyzwalały refleksje, przemyślenia, harcerskie rozmowy. Tworzyły nastrój, wzruszały. Łączone z treścią prawa harcerskiego i oryginalną metodyką kształtowały w nas postawy szlachetności, prawdomówności, dochowania danego słowa, dochowania tajemnicy, wytrwałości i zaradności.
50-lecie zgromadziło przy harcerskim ognisku kilka harcerskich pokoleń. Różne są lata naszej harcerskiej służby i harcerskich doświadczeń. Są tu harcerze najmłodsi, dziś działający w zastępach i drużynach, ale są też instruktorzy, którym szron pokrył skronie. Ale przecież mimo różnicy wieku łączy nas harcerska więź i organizacyjna tradycja. Ja także wzrastałem w naszym hufcu. Pamiętam swoje pierwsze kroki w gromadzie wilczków w 1946 roku. Pamiętam jak dumnie nosiłem na swoim berecie emblemat stylizowanego wilczka. Pamiętam swoje pierwsze biwaki w podgorzowskim Gliniku, nocne gry, tak wówczas tajemnicze i przejmujące. Później była dość długa przerwa, kiedy harcerstwo zostało włączone do ZMP. Ale po roku 1956 znów odżyły dawne wspomnienia i tęsknoty.
Z zaciekawieniem zerkałem na ciekawą pracę instruktorską druha Witka Karpyzy, Zbyszka Petriego, Bogdana Zalewskiego w Liceum Pedagogicznym. Przyszła później własna praca instruktorska, zimowiska, obozy, biwaki, kursy. Powiększyło się nasze instruktorskie grono, zwiększył się hufiec, rosły zadania. Dorastałem do kolejnych funkcji – Komendanta Hufca i Gorzowskiej Chorągwi. Harcerstwo było, jest i pozostanie szkołą patriotycznego wychowania i kształtowania charakterów a płomień ogniska niech złączy nas jeszcze bardziej i skieruje nasze myśli i uczynki w nowe 50 lecie.
Autor: hm. Tadeusz Leśniewski-ur.1939 roku – zm. 8 października 2008 roku Nauczyciel, instruktor ZHP, Komendant Hufca ZHP (1973-1975), pierwszy Komendant Chorągwi Gorzowskiej (1975-1979)
„Nocne przygody” (1985-1994)
Baza letnia hufca Gorzów Wlkp. w Łukęcinie, lipiec 1985 . Od kilku dni jako 9-letni zuch (a może harcerz-trudno powiedzieć) jestem na pierwszym w życiu obozie pod namiotami. Właśnie dziś mój zastęp przejął służbę. Nie za bardzo wiem, o co w tym wszystkim chodzi, ale przed chwilą powiedziano mi, że w nocy będę stać na warcie. Mam mieć wartę od północy do 2.00 razem z Kingą, która też pierwszy raz na obozie. Obie jesteśmy przerażone. Zauważa to oboźny i próbuje nas pocieszyć: „No co jest, nie bójcie się. Zobaczycie, to będzie bardzo fajne. A zresztą jak będziecie się bały, to obudźcie mnie-posiedzę z wami”. Od razu robi się nam raźniej – dh Krzyś na pewno nam pomoże!
Początek warty jest okropny. Chce nam się spać, na dworze jest zimno i ciemno. Głośny szum morza i wiatru wydaje się nam oznaką czyhającego wszędzie niebezpieczeństwa. Trzeszczące gałęzie nasuwają myśli o skradających się złoczyńcach. Postanawiamy więc obudzić dh. Krzysia, ale spotyka nas rozczarowanie. Nawoływania i stukanie w namiot nie są w stanie obudzić oboźnego! Przekonane jesteśmy, że teraz same będziemy musiały łapać groźnych bandytów skradających się do naszego obozu. Do końca warty udaję przed Kingą, że wcale nie płaczę. Ona udaje to samo przede mną. Dopiero rano powiedziano nam, że słyszane przez nas trzaski były odgłosem łamiących się od wiatru gałęzi. Do końca zaś obozu byłyśmy ciężko obrażone na oboźnego dh Krzysia.
Łukęcin, lipiec 1994 . Namioty stoją prawie dokładnie w tych samych miejscach, gdzie stały 9 lat temu. Tylko tym razem nie jestem obozowiczem, a członkiem tzw. Kadry. Widzę przerażenie dziewczyn, które po raz pierwszy będą miały wartę nocną. „No, nie bójcie się, nie ma czego, jeszcze się Wam spodoba. A gdyby coś dziwnego się działo, to obudźcie nas, zobaczymy razem co się dzieje” – czy to możliwe, że teraz to ja wypowiadam te słowa?
W środku nocy słyszę obok namiotu „Druhno, druhno!”. O rany czego one chcą „ Druhno, tam chyba ktoś chodzi, wszystko trzeszczy!” A pewnie, że trzeszczy, w końcu wiatr jest dość silny! Ale zachowuję tę myśl dla siebie i jednak wyczołguję się ze śpiwora. Oczywiście za namiotami nikogo nie było. Dziewczynom było bardzo głupio, przepraszały za obudzenie. A ja pomyślałam sobie tylko „Podziękujcie druhowi Krzysiowi!”.
Autor: phm. Danuta Kwilińska – ur.1976 roku – instruktor Hufca ZHP Gorzów ( 1994-2004)
„Nieprzetarty Szlak” (1961-1991)
W strukturach Związku Harcerstwa Polskiego ma także miejsce praca z dziećmi niepełnosprawnymi. Zapoczątkowany w Polsce w 1958 roku tzw. „Nieprzetarty Szlak” działa do dziś. Są to drużyny harcerskie i zuchowe działające w ośrodkach opiekuńczo-wychowawczych oraz placówkach kształcenia specjalnego. Drużynowy pracujący z dziećmi specjalnej troski musi przestrzegać zaleceń lekarza (np. w sanatoriach), pedagogów, znać sposoby szybkiego, nieraz bardzo utrudnionego porozumiewania się z dziećmi. Praca – zbiórka z dziećmi specjalnej troski kosztuje wiele wysiłku psychicznego, niejednokrotnie i fizycznego. Przy Gorzowskim Hufcu ZHP drużyna „Nieprzetarty Szlak” powstała na przełomie 1961/1962 prz Szkole Podstawowej Specjalnej nr 14. Harcerze druzyn Nieprzetartego Szlaku są pełnoprawnymi członkai Związku Harcerstwa Polskiego. Drużyna NS działa od pewnego czasu również przy SOSW w Lipkach Wielkich koło Gorzowa. Harcerstwo przynosi radość dziciom specjalnej troski, pomaga przyswajac wiedzę i umiejętności, na które nie ma miejsca i czasu w szkole. W drużynie zuchowej czy harcerskiej każde dziecko ma szansę sprawdzić swoje możliwości i uwierzyć w nie (ja tez potrafię!). Harcerze i zuchy wykonując zadania społeczne, podejmując zadania na rzecz innego człowieka (Alerty Naczelnika ZHP, zadania programowe Hufca, Chorągwi) czują się potrzebni i dowartościowani. Ważnym założeniem pracy drużyn Nieprzetartego Szlaku jest integracja ze środowiskiem dzici zdrowych. Sprawdziło się ono bardzo dobrze w naszym Hufcu. „Nieprzetarty Szlak” aktywnie uczestniczył w realizacji zadań Chorągwianych i Hufcowych takich jak: Turnieje Drużyn Zuchowych i Harcerskich, Śpiewające Szóstki, Artystyczne Przeglądy Drużyn Harcerskich, Zloty Hufca, Festiwale Piosenki Harcerskiej, Przegląd Teatrzyków Zuchowych, rajdy, biwaki, kolonie zuchowe, obozy harcerskie. Dzięki temu harcerze z Nieprzetartego Szlaku poczuli się pełnowartościowymi i równymi z pozostałymi drużynami.
Drużyny działające przy Szkole Podstawowej nr 14 (Zespole Szkół Specjalnych) należą do czołówki drużyn w Hufcu. Nieprzetarty Szlak wygrywał biegi harcerskie, turnieje sportowe, byli wyróżniani w konkursach piosenki i w recytatorskich. Od 1990 roku uczestniczyli jako podobóz w zgrupowaniu obozów w Łukęcinie, a wystrój obozu Nieprzetartego Szlaku był wizytówką całego Hufca. Udział starszych zuchów i harcerzy w obozach służył poznawaniu świata, uczył samodzielności, wytrwałości, odpowiedzialności, koleżeńskości, przyjaźni, szacunku dla drugiego człowieka, odwagi. Przynosiły również wiele radości dzieciom i ich rodzicom. Stwarzały możliwości bezpośredniego kontaktu z dziećmi w pełni sprawnymi. Wyrózniający się harcerze mieli możliwość udziału w obozach międzynarodowych w byłym NRD i Czechosłowacji. Wielkim wyróżnieniem dla harcerzy Nieprzetartego Szlaku 1 Gorzowskiej Drużyny Harcerskiej byó rejs po Zatoce Gdańskiej od 5 do 7 września 19991 roku, w którym uczestniczyło 10 naszych harcerzy. To była dobra szkoła przetrwania dla wszystkich, trzeba było pokonać strach, chorobę morską, nauczyć się trudnej sztuki żeglowania, spać i gotować na małej „skorupce” jachtu. Działająca przy Szkole Podstawowej Specjalnej 1 GDH (koedukacyjna) nosiła imię Bohaterów Powstania Warszawskiego a od 1994 przyjęła nazwę „Knieja”. W 1996n roku została podzielona na drużynę żeńską 1 GDH „Knieja” i męską 2 GDH „Bór”. Funkcję drużynowych pełnili kolejno: phm. Jan Wróblewski, hm. Eugenia Maciusiowicz, hm. Halina Zalewska, przyboczna Małgorzata Leśniewska, hm Jarosław Chmiel. 13 Gorzowska Drużyna Zuchowa „Wesołe Niedźwiadki” razem z drużyną harcerską właczyła się w realizację zadań Hufcowych, Chorągwianych i Głównej Kwatery. Funkcję druzynowych pełnili kolejno: pwd. Eugenia Majdziak-Oś, phm. Teresa Węgrzyn, hm. Janina Cytlak, phm. Ewa Jaworska-Waszkowiak, hm. Danuta Leśniewska. Drużyny „Nieprzetartego Szlaku” przy ZS Specjalnych po odejściu na emeryturę drużynowych hm. D. Leśniewskiej i hm. H. Zalewskiej zostały rozwiązane.
Autor: hm. Halina Zalewska
„Piosenka nie zna granic” (1956-2016)
Po zwolnieniu w roku 1956 ze służby wojskowej powróciłem do Gorzowa Wlkp. gdzie ponownie rozpocząłem działalność harcerską na terenie Chorągwi Lubuskiej Hufca ZHP w Gorzowie Wlkp. W roku 1956 złożyłem ślubowanie instruktorskie, które przyjął ówczesny Komendant Hufca hm. Edmund Szymeczko .
W latach 1956-1986 z racji mojego przygotowania muzycznego byłem mocno zaangażowany jako instruktor muzyczny. Działalność moja polegała przede wszystkim na rozśpiewaniu w drużynach zuchowych i harcerskich na terenie hufca oraz opracowywaniu programów artystyczno-muzycznych, harcerskich kominków, ognisk okolicznościowych z okazji świąt i rocznic państwowych. Przygotowywałem muzycznie drużyny na Zlotach hufcowych i Chorągwianych, zimowiskach ,obozach, spotkaniach kręgów instruktorskich. W tym okresie opracowałem śpiewnik „Drużyna Śpiewa” wydany przez Lubuską Komendę Chorągwi w roku 1986.
Najbardziej wzmożona moja działalność harcerska to Liceum Pedagogiczne gdzie pracowałem etatowo jako nauczyciel muzyki i śpiewu oraz jako drużynowy 15 Drużyny Artystycznej im. S. Moniuszki a następnie jako Szczepowy Drużyn: 14 Turystycznej prowadzonej przez dh. hm Witolda Karpyzę oraz 15 Artystycznej prowadzonej przeze mnie. Po likwidacji 1968 roku Liceów Pedagogicznych przeniesiony zostałem do I LO im. Tadeusza Kościuszki w Gorzowie, gdzie również jako nauczyciel muzyki i śpiewu a przede wszystkim jako instruktor ZHP pełniłem funkcję Komendanta Szczepu 3-ch drużyn Sztandarowych.
Bardzo ważne wydarzenie w mojej działalności harcerskiej, to 50-lecie powstania Gorzowskiego Hufca ZHP. Zaangażowałem się w przygotowanie programu muzyczno- artystycznego wspólnie z Komendantką Hufca hm. Jadwigą Zasadą.
Wielką wagę przywiązywałem do spotkań instruktorskich w Ośrodku Szkoleniowym GK ZHP na Głodówce w Tatrach. Przygotowywałem kominki harcerskie oraz kania z góralską kapelą. Na Głodówce powstało wiele nowych harcerskich piosenek przy moim udziale.
Moje wspomnienia z okresu działalności w ZHP łączą się z przyjaźnią i ścisłą współpracą wspaniałych, nie zapomnianych instruktorów ZHP, którzy odeszli na wieczną wartę: dh Edmund Szymeczko, dh Helena Jarczyńska – pierwsza Komendantka Hufca Żeńskiego, dh. Jadwiga Zasada – długoletnia Komendantka Hufca, dh Lucjan Leśniewski, dh. Maria i Tadeusz Leśniewscy, dh. Maria Cygler, dh Witold Karpyza, dh Zenon Musielak, dh Edward Chmiel, dh Sylwester Kuczyński i wielu innych którzy pozostaną na zawsze w mojej pamięci.
Autor: hm. Bogdan Zalewski- ur.24 marca 1929 r. Nauczyciel, od 1958 roku instruktor ZHP, pełnione funkcje to: drużynowy, szczepowy, instruktor Hufca ZHP Gorzów Wlkp. ds. artystycznych. Członek Kręgu „Warta”. Odznaczony Złotym Krzyżem za Zasługi dla ZHP (1984 r.) oraz Krzyżem Kawalerskim OOP ( 1986 r.)
„Moja harcerska historia”
Gdy czytam wspomnienia instruktorów z dawnych lat, którzy mają w swojej biografii różne etapy przemian w Związku Harcerstwa Polskiego i różne dzieje gorzowskiego hufca zastanawiam się nad moją harcerską historią. Może dziwnie to zabrzmieć- historia, kiedy wiek autorki przekracza dopiero 30 wiosen. Ale warto się zastanowić jakie wydarzenia wpłynęły na to kim jestem teraz. Dlaczego jestem i działam w Hufcu Gorzów nieprzerwalnie od prawie 20 lat?
Co sprawiło że zapalił się we mnie harcerski ogień i płynie aż do teraz? Czy te pierwsze wspomnienia kiedy przyszłam na 2 urodziny drużyny w 1997 roku kiedy inni dumnie zdmuchali świeczki w przepięknych granatowych mundurach? Czy Dni Białych Żagli w Gorzowie w 1998 roku kiedy to harcerze z 17 GWDH „Szkwał” pływali „Omegami” po stawie w Parku Róż” a ja tylko podziwiałam ich umiejętności? Czy miało wpływ niesamowite przyrzeczenie harcerskie, które wyryło ślad w mej pamięci po dzisiejszy dzień?
To wydarzenie na pewno. W nocy z 26/27 czerwca 1999 roku płynęłam na „Trenerze” do gwiazd po jeziorze Lipie w Długiem i wraz z Kacprem i Michałem Zwieruho składaliśmy na banderę harcerską przyrzeczenie a odbierała je nasza drużynowa pwd. Aleksandra Mugą. To tam otrzymałam Krzyż Harcerski który błyszczy na mej piersi do teraz. Te emocje…ze wzruszenia do teraz łza w oku mi się kręci gdy wspomnę tamto wydarzenie. Czy na mój hart ducha, upór i niepoddawanie się w dążeniu do celu miało wpływ wydarzenie na moim pierwszym obozie harcerskim w Łukęcinie w 1999 roku? Pojechałam jako jedyna z naszej drużyny na szkolenie zastępowych tzw. Matecznik, który prowadziła druhna hm. Halina Zalewska. Byłam tam jedynym „wodniakiem” więc się wyróżniałam w żeglarskim mundurze. Ta odmienność a zarazem wspólnota i przyjaźń pozwoliły mi na przeżywanie niesamowitych przygód. Jedną z nich było zadanie wspinania się po linie na wydmach, które zorganizował przerażający w tamtych czasach dla 12-letniej dziewczynki, druh Czarny (hm. Roman Czernecki). Niefortunny zjazd pozostawił na moich rękach bolące czerwone pręgi. Na szczęście oparcie nad moim bólem znalazłam w innych uczestnikach kursu. Na koniec patent zastępowego otrzymałam więc szczęśliwa wróciłam do domu.
Siła woli wzmacniana była również na Kursie Pierwszej Pomocy tzw. BORM (Brązowa Odznaka Ratownika Medycznego) który odbył się w październiku 2005 roku w Zielonej Górze. Egzaminował mnie wtedy druh Maciej Rutkowski (od 2014 roku szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa). Niestety nie zdałam i jak to ze mną bywało rozpłakałam się i straciłam już nadzieję na bycie ratownikiem ZHP. On jednak potrafił mnie zmobilizować abym do egzaminu podeszła jeszcze raz bo przecież teorię i zadania na fantomie mam już zdane, a symulację można poprawić. I tak się stało że poprawiłam i tym razem ani akcja ratownicza w magazynie ani potłuczone szkło przy poszkodowanym nie stanęło mi na drodze. Słowa druha były tak mobilizujące że obecnie mam już uprawnienia państwowe Ratownika Medycznego.
I jedno z wydarzeń które uświadomiło mi ile nauczyłam się będąc w harcerstwie. Stres kiedy 150 twarzy zwróconych jest ku tobie i obserwuje każdy twój ruch. Tak się czułam w 2012 roku, kiedy byłam komendantką obozu w Łukęcinie i to do mnie należało rozpoczęcie ogniska i mianowanie strażników ognia. W gardle mi zaschło jednak w głowie miałam myśli, że przecież za mną tyle wystąpień, tyle przeprowadzonych zbiórek i kursów. Biorę się w garść…skupiam się i poszło. Ogień płonie a mnie duma rozpiera.
Myślę że ważnym z wydarzeń które ukształtowało mój charakter był kurs harcmistrzowski Cogito na którym zrozumiałam, że bycie harcmistrzem to przeżywanie swojego życia na najwyższym harcerskim poziomie. Kiedy 13.01.2013 roku wręczano mi dyplom o świcie na Głodówce miałam obawy że nie dam mojej próby dokończyć, bo nie dam rady osiągnąć takiego ideału jaki bym chciała. Wtedy mogłam liczyć na druhnę hm. Grażynę Pawlak-wspaniała osobę, instruktorkę Hufca Gorzów, opiekunkę mojej próby która zawsze we mnie wierzyła. Słowo dziękuję to za mało co dla mnie zrobiła.
I wreszcie to co dało mi harcerstwo u progu naszego słowa pojutrze. Wydarzenia z przeszłości których skutki mają wydźwięk u progu nowego jutra to… miłość. Może brzmi to banalnie ale w moim przypadku jest to część mojego harcerskiego życia. Wszystkie spotkania, obozy, zbiórki, zadania, zabawy, rajdy, wszystkie te wydarzenia sprawiły że odnalazłam w ZHP prawdziwą miłość – mojego męża pwd. Milana Noconia. Na nowe jutro Hufca i Chorągwi wkracza również z nami nasza córka Blanka. To ona będzie powierniczą naszych harcerskich wspomnień oraz częścią dopiero co tworzącej się historii kolejnych 60-lat naszej Chorągwi Ziemi Lubuskiej.
Autor: hm. Karolina Woźniak-Nocoń ur. 30 kwietnia 1986 r. Drużynowa 17 GWDHiZ „Szkwał”, od 2006 roku instruktorka ZHP, zastępca komendantki hufca ds. programowych, nauczycielka, żona i matka.